Dzień 1210.
Wszystkie poprzednie dzienniki zatonęły podczas sztormu na Purpurowym Morzu. Dziwne zrządzenie losu - nowy kontynent, nowy start, nowe zapiski. Znajduję się teraz w jakiejś jaskini przy wybrzeżu. Resztki dobytku marynarzy oraz oni sami posłużą mi do nakarmienia pijawek i rozpalenia ognia. Nie wiem, gdzie jestem, ale podejrzewam, że dotarłem do Orthanu. W końcu. Miejmy nadzieję, że będę tutaj bezpieczny. Jedyna rzecz, jaka przetrwała, to Sekretny Zwój Mistrza Inkantacji. Nie wiem, po co go noszę, skoro i tak nie potrafię go rozszyfrować. Został mi jeszcze język sfinksów, cyklopów i Cienista Mowa, ale nie wiem gdzie znajdę kogokolwiek, kto je zna. No chyba, że to druidzki...
Dzień 1220.
Nawiązałem kontakt z miejscowymi. Grupa leśnych koboldów była na tyle zaciekawiona moją posturą, że nie zabili mnie od razu. Będą użyteczne. Muszę dowiedzieć się czegoś więcej o tym kraju, ale najpierw trzeba będzie wyeliminować szamanów koboldów. W zalanej kotlinie odkryłem kolonię wielkich pijawek, których nigdy wcześniej nie widziałem. Koboldy jednak mnie obserwują. Dostałem strażnika o imieniu Konar.
Dzień 1344.
Kraina, w której się znajduję nazywa się Kal-Masin. Oprócz tego, że rządzą tu hobgobliny, to nic więcej się nie dowiedziałem od moich nowych koboldzich sojuszników. Pamiętam tą rasę z Arilith. Opuścili kontynent dawno temu i najwyraźniej przywiodło ich tutaj. Miejmy nadzieję, że to jedyna rzecz, która za mną przybyła.
Dzień 1522.
Od ostatniego wpisu minęło prawie pół roku. Ostatnie miesiące spędziłem na uczeniu koboldów magii krwi. Ich afiliacja do smoków jest niezwykle przydatna, dobrze natomiast że nie mają ich odwagi i wytrwałości. Zostałem najważniejszą osobą w osadzie. Rozbudowaliśmy się, ale zwiadowcy donoszą, że w kraju hobgoblinów trwa wojna domowa. Ciężko powiedzieć, jak to wpłynie na nas, ale muszę zmienić plany - dalsza rozbudowa może ściągnąć uwagę patroli, a część z nich korzysta z tropiących stworów. Widziałem też elfickich i goblińskich niewolników.
Dzień 1600. 9-09-172
Opuściłem Kal-Masin. Moja przeszłość mnie dopadła. Wygląda na to, że nigdzie nie jestem bezpieczny. Kiedy wiele lat temu powtarzałem mojemu szamanowi, Irkusowi, żeby nie przyjmował darów od nieznajomych, nie wiedziałem, że to wszystko spadnie na moją głowę. Istota podąża za mną, ale myślę, że zgubiłem ją w górach. Znalazłem miasto krasnoludów, ale tym razem będzie potrzebne jakieś przebranie...
Dzień 1628. 7-10-172
Podczas poszukiwania pijawek, natknąłem się na osadę jaszczuropodobnych stworów. Większość z nich jest dość prymitywna, więc przekonanie ich do wpuszczenia mnie do środka nie było zbyt trudne - wystarczyło kilka sztuczek i mały pokaz medyczny, żeby zaczęli mi ufać. Nie jestem tu jednak bezpieczny i muszę ruszać dalej. Wyczuwam jednak dużą moc z tej piramidy.
Dzień 1630. 9-10-172
Udało się! Zwabiłem istotę do piramidy i uwięziłem ją w tym dziwnym miejscu, o którym opowiadał mi stary jaszczur. Niech gnije z przodkami tych prymitywów. Co prawda musiałem uciekać, ale troje z tych półgłówków najwyraźniej miała dość zbierania grzybów po mokradłach i ruszyła ze mną.
Dzień 1632. 11-10-172
Na razie zajmujemy jakieś w miarę suche ruiny. Muszę uzupełnić pijawki i odzyskać krew. Wysłałem Hagara na łowy, jest całkiem użyteczny. Namazaliśmy krew na kamieniach, żeby jaszczury nie ruszyły za nami. Nie wiedzieć czemu, strasznie się jej obawiają.