Urywki narracji przedstawione przez kilka postaci, które wyruszyły na zachód.
Elgast:
Słońce było już bardzo nisko, gdy zbliżaliśmy się do sadów schodząc z pól. Wtedy to usłyszeliśmy dźwięk rogu. Dochodził z wioski. Odpowiedziało mu wycie wilków z lasu. Przyspieszyliśmy.
Baliśmy się rozpalić latarnie. Jedynie światło księżyca rzucało jakieś światło. Kiedy zaczęliśmy zbliżać się do parzącej mgły drzewa zaczęły się przerzedzać. Wtedy zauważyliśmy, że nie jesteśmy sami. Było ich znacznie więcej, a nie wiem, czy widziałam wszystkich. Powrót do wioski nie wchodził w grę. Ruszyliśmy biegiem za Fickuldem.
Elgast rzucił się na przeciwników. Chyba chciał uzyskać dla nas trochę czasu. A może miał już dość uciekania. Bo co niby mnich mógł wiedzieć o walce... Margarethe zaczęła wykrzykiwać coś w nieznanym mi języku. A my zaczęliśmy ciskać w nich swoje pociski. I wtedy spadły na nas strzały... Wiele z nich dosięgnęło celu. Jedna z nich powaliła niziołka. Nie przestawaliśmy biec i strzelać w kłębowiska napastników. Wielu nadbiegających zostało trafionych, ale biegli dalej. Potrzeba było kilku strzał, żeby ich powalić. Strzała śmignęła mi blisko głowy zostawiając niewielkie draśnięcie.
Wybuchł chaos. Strzelanie i bieg. Casarea dostała przypadkiem od Elise kamieniem w twarz i padła jak rażona. Chyba jeszcze żyła... Szybko powalili też biednego Elgasta, który nawet leżąc stawiał jeszcze opór. Wilhelm chciał podnieść niziołka, ale za chwilę wpadł na niego dziwny byk. Strażnik powalił go i za chwilę dostał strzałą w plecy. Leutholda trafili w głowę. Coraz więcej bestii doganiało nas, ale nie przestawaliśmy walczyć i ich ostrzeliwać. Drugi niziołek przysiadł przy tym pierwszym, nie wiedziałam, jak im pomóc... Strzeliłam z kuszy nie przerywając biegu i tym razem nie trafiłam. Chaos. Bieg i strzał. Nie mieliśmy szans.
Elene:
Nie mogłam już pomóc Casarei. Strzała trafiła jeszcze w jej leżące ciało. Nie chciałam jej trafić tym kamieniem. Powaliłam kolejnym pociskiem pędzącego stwora i biegłam dalej. Gdyby strzała raniła mnie bardziej to pewnie ja walczyłabym teraz gdzieś z tyłu. Nie mogłam im pomóc, przeciwników było zbyt wielu. Fickuld mówił, że idziemy bezpieczniejszą drogą. Druga grupa musiała więc już dawno zostać wycięta w pień. Wilhelm padł trafiony w udo. Fickuld dostał w plecy i uderzając w drzewo zwalił się na ziemię. Przede mną i za mną ludzie walczyli, a ja i kilkoro innych biegliśmy dalej uchylając się przed strzałami. Jedna z bestii biegła w moim kierunku chcąc przeciąć mi drogę...
Biegłam i słyszałam krzyki za swoimi plecami. Starałam się im pomóc. Gdy Fickuld padł przede mną, dobiegłam szybko do niego i pomogłam mu wstać. I wtedy powalili też Tilde. Musiałam pomóc też jej... Nagle coś błysnęło. I usłyszałam krakanie. Fickuld wspierający się na moim ramieniu dostał kolejną strzałą. I jeszcze jedną. Padł ponownie. Nie mogłam im pomóc. Chwyciłam Tildę pod ramię i poczułam ból w lewej nodze.
Udało mi się powalić dużego stwora, ale nie mogłam trafić małych. Niepotrzebnie traciłem czas na strzelanie. Mogłem po prostu uciekać. Widziałem Elgasta. Nie ruszał się. Oba niziołki leżały obok siebie. Niedaleko nich zauważyłem ciała Casarea i Leuthold. Bliżej leżał Wilhelm. I Lenora, chyba jeszcze oddycha. Zabiła te małe stworzenia, które mnie tak urządziły. Może spróbuję jej pomóc. Mogłem uciekać. Dlaczego już nie boli?
Strzeliłam w biegnącą bestię i upadła. Żadnego już nie widziałam. Ale strzały dalej nadlatywały. Leonora jeszcze walczyła, ona jak i potwory wokół niej były powalone. Cilia ją zostawiła. Gdybym tam pobiegła to bym zginęła. Strzała drasnęła mnie w lewe ramię, zabolało. Leonora krzyczała, żebyśmy uciekali. Wybacz...
Strzała trafiła mnie w lewe kolano. Starałam się ją wyciągnąć, nie pozwalała mi iść. Zaczynam wołać pomocy. Sama nie dam rady. Mogłam wrócić po Leonorę i zginąć z czystym sumieniem. Może wtedy strzała by mnie nie trafiła... Kolejna strzała wbiła się głębiej. To chyba koniec...
Cilie:
Leonora była dzielna, powaliła wszystkich wokół zanim odeszła. Tilde przede mną upadła. Czy dam radę jej pomóc? Jestem za słaba. Na pewno nie dam rady. Margarethe pomogła Reintschowi przede mną, ale są tak daleko. Mi groziło większe niebezpieczeństwo. Jak do tego dopuściłam? Mogłam uciekać jak oni, a nie walczyć. Za chwilę któraś ze strzał mnie dosięgnie i umrę tutaj w tym głupim lesie. Kolejna strzała trafiła Tilde. Chyba już nie żyje. Już nie mogę jej pomóc. Muszę biec szybciej...