Jego Wysokość Imperator Karl-Franz I obwarował granice swojego Prześwietnego Imperium tak, że stanowią pancerną zbroję
chroniącą Jego lud przed wszelkimi zagrożeniami. Imperium rozciąga się na wszystkie krainy aż do morza, pomijając tylko
ziemie pozbawione wszelkiej wartości, jak to pustkowie, którego uparcie trzymają się ci głupcy z Marienburga. Przebogate
Imperium Jego Wysokości Imperatora Karla-Franza I stanowi rzecz jasna obiekt zazdrości wszystkich obcych, którzy je oglądają,
budząc w nich prawdziwą zawiść. Lecz nie lękajcie się, Jego Wysokość Imperator Karl-Franz I niezłomnie staje bowiem w naszej
obronie. Każdej przełęczy górskiej, każdego mostu rzecznego oraz podobnych istotnych strategicznie miejsc bronią w Jego imieniu
niezdobyte fortece pełne niestrudzonych żołnierzy Jego Wysokości. Imperium otoczone jest przez wrogów. Obronę jego granic utrudniają wieczne intrygi rozpolitykowanej arystokracji, zarówno
lokalnych baronów, jak i potężnych Książąt-Elektorów. Na szczęście łańcuchy górskie i morskie wybrzeża tworzą barierę
wzdłuż większości granic Imperium, zapewniając naturalne linie obrony. Służba wartownicza, polegająca na wypatrywaniu
nadejścia potencjalnej inwazji, jest często zajęciem samotnym i otumaniająco nudnym. A kiedy takim przestaje być, zazwyczaj
pechowy garnizon zostaje wybity, na długo zanim ktokolwiek podniesie alarm.
Wielu uważa, że sercem Imperium jest Dwór Jego Wysokości Imperatora Karla-Franza I. Sam Imperator beszta mówiących podobne rzeczy lizusów i z mądrością oraz niezmierną skromnością wskazuje, że sercem tym są raczej niezliczone wioski Jego potężnego Imperium. To one stanowią podstawę Jego bezkresnej siły. Tam właśnie Jego lud z godnością trudzi się, by dostarczać wszystkim pożywienia, by wytwarzać dobra i surowce na handel oraz wychowywać mężnych wojowników dla wspaniałych Armii Prowincji, które nas strzegą. Jest to proste życie, satysfakcjonująco wypełnione błogosławionym znojem, które samo w sobie stanowi nagrodę. Pod wieloma względami my, uwiązani do pulpitów skrybowie, jakkolwiek niezachwianie wypełniamy naszą służbę wobec Jego Wysokości Imperatora Karla-Franza I, prawdziwie zazdrościmy tego życia w wiejskiej idylli. Z dala od arystokratycznych dworów chłopi niestrudzenie pracują na roli. Tak było od wieków, dłużej, niż ktokolwiek pamięta. Dla większości z nich granice wioski stanowią koniec świata. Niektórzy mogli podróżować do sąsiednich osad, ale takie wyprawy budzą niepokój. To może prowadzić do narastania lęku przed obcymi. Przy tym za „obcych” uchodzą nawet mieszkańcy innych pobliskich wsi, czego powodem zwykle są zadawnione spory dotyczące miejscowych zasobów. Przybysz z Altdorfu spotka się oczywiście z podejrzliwością, ale prawdziwą nienawiść wieśniacy rezerwują dla tego nędznika z osady położonej pół dnia drogi dalej, który ukradł kurczaka ich dziadkowi. W świetle dnia wieśniacy mogą drwić sobie ze starych opowieści o potworach, bestiach i demonach, ufając w potęgę chroniących ich władców i bogów. Ale gdy słońce zachodzi za lasami i polami, wszyscy dokładnie ryglują drzwi i w migotliwym świetle świec nerwowo rozglądają się przy każdym niespodziewanym odgłosie.
Powiada się, że potężne rzeki są żywotnymi arteriami Olśniewającego Imperium Jego Wysokości Imperatora Karla-Franza I. Spływają one z pełnych cennych kopalin gór, przynosząc dobrobyt i dostatek nam wszystkim. Właściciele solidnych łodzi i barek rzecznych podtrzymują lukratywny przepływ dóbr, przewożąc niezrównane bogactwa z najdalszych rubieży Olśniewającego Imperium Jego Wysokości Imperatora Karla-Franza I do tętniących życiem miast i portów. Wszystko to możliwe jest dzięki nieustannej czujności i niezachwianej ochronie zapewnianej przez Marynarkę Wojenną Jego Wysokości Imperatora Karla-Franza I oraz Imperialną Straż Rzeczną. Skutecznie strzegą one wszystkich Jego obywateli żyjących nad rzekami, pozwalając im skupić się na podziwu godnej, ciężkiej pracy bez przestojów z powodu strachu lub niepewności. Jeśli rzeki mają być arteriami Imperium, to te naczynia krwionośne zdecydowanie nie są zdrowe. Marynarka Wojenna patroluje szerokie nurty głównych rzek, a Straż Rzeczna teoretycznie zapewnia ochronę na pozostałych, ale bywa, że mijają miesiące, zanim duże drogi wodne uświadczą choćby śladu imperialnej pieczy. W rezultacie szabrowników wraków i piratów można znaleźć wszędzie poza miejscami pozostającymi pod bezpośrednim nadzorem władz. Któż wie, jakie okrutne lub nienaturalne stwory czyhają w ukryciu na przepływające statki w miejscach, gdzie rzeki wiją się wśród leśnych ostępów? Podróżując mniej uczęszczanymi odcinkami, rozsądni ludzie powinni uzbroić się po zęby i okazywać gotowość do walki. Daje to nadzieję, że przekonają złoczyńców, by pozwolili im przepłynąć i zadowolili się łatwiejszą zdobyczą.
Porty Jego Wysokości Imperatora Karla-Franza I pełne są cudów inżynierii. Zbudowano je, by Jego lud mógł skorzystać na wynegocjowanych przez Niego przemyślnych układach handlowych i Jego dyplomatycznym geniuszu. Pertraktując stanowczo i władczo, chociaż zawsze wspaniałomyślnie, Jego Wysokość Imperator Karl-Franz I zapewnił nam nadzwyczajny dobrobyt dzięki lukratywnym umowom z rozmaitymi ludami. Pośród nich są dawniej potężne, morskie elfy, barbarzyńscy Kislevici ze wschodu i krótkowzroczni mieszkańcy Jałowej Krainy, którzy nie mogliby przetrwać bez pożywienia, które szczodrze im dostarczamy. Układy te blakną w porównaniu ze ścisłym sojuszem z szacownymi krasnoludami z gór, jaki Jego Wysokość Imperator Karl-Franz I utrzymuje niezachwianie. To mądre porozumienie pozostaje w mocy, odkąd zawarł je Sam Święty Sigmar, Pierwszy Imperator i Bóg nas wszystkich! Porty rzeczywiście stanowią główne centrum potęgi i bogactwa Imperium, chociaż zależność od handlu, który podtrzymują, jest często bagatelizowana w kręgach dworskich. Niewątpliwie dzieje się tak po części z powodu pogardy szlachciców wobec kupców, ponadto stoi to w sprzeczności z instynktem nakazującym utrzymanie samowystarczalności i przekonaniem szlachty o jej wyższości nad wszystkimi innymi stanami. Tymczasem porty Imperium znajdują się w orbicie zainteresowań innych królestw, które starają się wpływać na ich wewnętrzną politykę. Spośród tych ościennych potęg żadna nie dorównuje pod tym względem Jałowej Krainie. Gildie kupców z Marienburga kontrolują handel w znacząco większym stopniu, niż przyzna to jakikolwiek Reiklandczyk. Silnie uzbrojone okręty z Jałowej Krainy często towarzyszą barkom towarowym swoich rodaków płynącym w głąb Imperium. Rzekomo ma to być ochrona przed piractwem, ale w praktyce chroni przed „przypadkowym” atakiem ze strony Marynarki Imperialnej, a ponadto otwarcie demonstruje rosnącą pewność siebie i potęgę militarną Jałowej Krainy.
Potężne, budzące podziw miasta i miasteczka zamożnego Imperium to klejnoty w koronie królestwa Jego Wysokości Imperatora Karla-Franza I. Są bogate i kwitnące, pełne ludzi pobożnych, wykształconych oraz reprezentujących wyższą kulturę. Staranne rozplanowanie i zachwycająca architektura wywołują zazdrość u wszystkich i ściągają z całego świata podróżników, którzy szeroko otwartymi oczami podziwiają ich wspaniałość. Pod troskliwymi rządami Jego Wysokości Imperatora Karla-Franza I każdy z Jego niezliczonych poddanych ma sposobność, by doskonalić się i obejmować nowe, zaszczytne stanowiska. Nawet prosty lud Imperium, pomimo swojego przyziemnego i częstokroć odpychającego wyglądu, jest zaradny i optymistyczny oraz stale szuka nowych możliwości, które zapewnią dobro nam wszystkim. Główne miasta Imperium szczycą się przykładami imponującej architektury, wspaniałymi pałacami oraz natchnionymi świątyniami, ale wszystko to otacza odrażający brud i nędza, porażająca nierówność między mieszkańcami oraz niebywały poziom przestępczości i nieporządek. Klasy wyższe są stale upojone dzierżoną przez siebie władzą albo zepsute przez coś znacznie gorszego, zatem możliwość pozytywnej zmiany i poprawy warunków życia jest nikła. To prowadzi do rozruchów, niezadowolenia podsycanego przez agitatorów i zbyt wielkiej liczby zdesperowanych ludzi, którzy mają niewiele do stracenia.
Proste, choć szykowne gospody Imperium Jego Wysokości Imperatora Karla-Franza I stanowią część tego, co łączy Jego wierny lud. Powiada się, że Sam Jego Wysokość Imperator Karl-Franz I odwiedza je w zmyślnych przebraniach, aby cieszyć się radosną wspólnotą i prostymi przyjemnościami wdzięcznego pospólstwa. Unika przy tym wspaniałomyślnie wzbudzania nadmiernego zachwytu u tych dobrych, uczciwych ludzi Swoim niesłychanym Imperialnym Majestatem. Dla prostego ludu są więc gospody niby pałace, w których znaleźć można godziwą rozrywkę oraz najlepsze napitki i strawę w Imperium. Wasz pokorny skryba z całego serca poleca marynowane świńskie raciczki, które ułatwiają trawienie. Gospody i karczmy pozwalają oderwać się od niedoli życia wielu obywatelom Imperium, a dla innych stanowią rozrywkę i urozmaicenie. Często są to miejsca, w których polityczni agitatorzy podsycają niechęć do władz, albo gdzie łowcy czarownic nasłuchują pogłosek o wszystkim, co nienaturalne. Także oszuści i rabusie robią swoje wśród pijanych i nieostrożnych, chociaż można też tam znaleźć nieco godziwego wytchnienia. Co do jednego skryba ma rację: warto spróbować tych marynowanych raciczek.